Choć wiele krzewów oraz drzew w mieście obfituje w różnego rodzaju jadalne owoce, nie wszyscy chcemy po nie sięgać. W naszych głowach zapala się czerwona lampka, która zadaje pytanie: czy to jest bezpieczne? W szczególności obawiamy się wszelkiego rodzaju skażeń gleby i jej zanieczyszczenia metalami ciężkimi, węglowodorami aromatycznymi czy też zwierzęcymi odchodami, które mogą przenosić jaja pasożytów. Czy to oznacza jednak, że powinniśmy unikać zbierania i jedzenia owoców z warszawskich zieleńców?
Przede wszystkim wskazany jest zdrowy rozsądek. Nie należy zbierać owoców w sąsiedztwie ruchliwych ulic, gdzie może znajdować się potencjalnie najwięcej szkodliwych metali ciężkich, takich jak ołów. To nie znaczy, że jeśli zjemy taki owoc, zatrujemy się.
- Owoce z dziko rosnących drzew pod względem odżywczym niczym się nie różnią od tych z regularnych upraw. Nawet jeśli drzewo rośnie przy ruchliwej drodze, to owocom to nie szkodzi, bo metale ciężkie się w nich nie gromadzą. Wystarczy takie śliwki lub jabłka po prostu dobrze umyć i już są gotowe do zjedzenia – mówi dr inż. Marta Czaplicka z Katedry Ogrodnictwa Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu.
Warto jednak zachować ostrożność i nie konsumować ich w dużych ilościach - tym bardziej, że nie mamy 100% pewności odnośnie ich bezpieczeństwa, np. w postaci badań laboratoryjnych. Niezwykle ważne jest jednak ich mycie przed spożyciem, co pozwoli wyeliminować większość szkodliwych pyłów, które potencjalnie mogłyby się osadzić na owocu. Nie jemy ich więc prosto z drzewa czy krzewu. Warto wziąć również pod uwagę, że dzikie drzewa czy krzewy w mieście z zasady nie są pryskane środami ochrony roślin – a więc mogą być nawet potencjalnie bardziej zdrowsze.
Lista roślin, z których możemy skorzystać
Rośliny, z których możemy pozyskać owoce na przełomie września i października – są to głównie gatunki sadzone w mieście w celach ozdobnych. Jednak poza walorami estetycznymi lub przyrodniczymi rodzą one jadalne owoce, które bez obaw możemy skonsumować.
Pigwowiec
Obecnie dojrzewają nam sadzone często na podwórkach i w ogrodach pigwowce – a dokładniej ich trzy gatunki: japoński, okazały i pośredni. Ich żółte lub bardziej zielonkawe owoce różnią się między sobą wielkością oraz aromatem, który z przypadku pigwowca japońskiego jest bardziej intensywny. Owoce pigwowca zawierają dużą ilość pektyn, dzięki czemu doskonale nadają się do przetworów, takich jak soki, dżemy czy nalewki. Należy jednak pamiętać, że pigwowce mają intensywny, kwaśny smak.
Leszczyna
Pod drzewami leszczyny znajdziecie orzechy laskowe. Na Woli można spotkać różne odmiany leszczyn, m.in. rodzimą leszczynę pospolitą oraz leszczynę turecką. Na jednym z podwórek przy ul. Niskiej rośnie młoda leszczyna turecka, której owoce są zebrane w urokliwe „koszyczki”, w których znajduje się do 8 orzechów. Orzechy laskowe są bogate w błonnik, zdrowe tłuszcze, antyoksydanty oraz witaminy i minerały.
Dzika róża
Jednym z mniej popularnych darów natury wykorzystywanych do przetworów jest dzika róża. Jej owoce utrzymują się na krzewach zazwyczaj od września do późnej jesieni, a czasem nawet do zimy, w zależności od warunków atmosferycznych i gatunku dzikiej róży. Zwykle zbiera się je od września do listopada. Sprawdzi się jako składnik herbat i naparów. Najcierpliwsi kucharze mogą również spróbować zrobić z róży konfiturę.
Berberys
Najbardziej nieoczywistą rośliną, której owoce możemy konsumować jest… berberys. Choć inne części rośliny są trujące ze względu na zawartość berberyny, owoce można śmiało jeść. Najbardziej znany i popularny w Polsce jest berberys zwyczajny, a jego owoce wykorzystywane są w przetworach, dżemach, syropach i nalewkach. Owoce te mają cierpki, kwaśny smak i są bogate w witaminę C. Suszone owoce przypominają rodzynki.
Napisz komentarz
Komentarze