Zanim wejdziemy w kolejny rok, cofnijmy się w czasie i dowiedzmy się, jakie były najciekawsze tematy na Woli ostatnich miesięcy. Zjawiskowy mural Tytusa Brzozowskiego, instalacja świetlna w przejściu przy PDT Wola, otwarcie nowych stacji M2 i Ogrodów Ulricha oraz rozbiórka Jupitera to tylko kilka spraw, którymi żyli mieszkańcy i mieszkanki naszej dzielnicy. W Gazecie Woli opisujemy je dla was od marca 2022 roku.
Marzec - "Odolany. Antysmogowy mural znanego warszawskiego artysty"
Na Odolanach, na ścianie przedwojennej kamienicy przy ul. Wschowskiej 10 powstał w tym roku antysmogowy mural Tytusa Brzozowskiego. To czwarta praca artysty, którą można podziwiać na Woli. Elewacja budynku została udostępniona artyście przez wolski Zakład Gospodarowania Nieruchomościami.
Mural czerpie dużo inspiracji z kontekstu miejsca, w którym się znajduje. Na pierwszy rzut oka, uwagę przyciąga ceglana rotunda, jedna z dwóch XIX wiecznych zabytkowych zbiorników gazu, niekiedy nazywanych „Wolskim Koloseum”. Jest również Kościół św. Wojciecha z ul. Wolskiej oraz inne z zabudowań Gazowni Warszawskiej – neogotycka wieża ciśnień oraz komin – objęte ochroną konserwatorską. Co ciekawe, w kompozycji znalazły się również elementy stanowiące historyczną przeszłość. Na kamienicy zobaczymy nieistniejące elewatory zbożowe przy ul. Bema, zniszczone podczas II wojny światowej. Tło stanowią wysokościowce wraz z Pałacem Kultury, nieprzypadkowo nazywane „drapaczami chmur. Całość dopełniają zieleń oraz fruwające na kubikach postacie. Całość utrzymana jest w baśniowym charakterze.
Muranów. Legendarna fontanna z żabkami powraca
W marcu na podwórku przy ul. Nowolipie 21 zabezpieczono teren wokół tzw. fontanny-łezki z lat 60. ubiegłego wieku. Fontanna wraz ze strumieniem i placem zabaw była chlubą podwórka wygrywającego niegdyś warszawskie konkursy. Jego aktualny remont związany jest z realizacją zwycięskiego projektu “Zwróćmy fontannę muranowskim żabkom”. Koncepcję zmian zgłosił w ramach budżetu obywatelskiego Rafał Kowalczyk, lider społeczności “SOS dla podwórek na Muranowie”.
Projekt zakłada renowację fontanny i umieszczenie wokół niej czterech kamiennych żabek – rzeźb, które zdobiły wcześniej inną z pobliskich fontann. Początkowo projekt miał być zrealizowany w 2019 roku, jednak mozolna, urzędnicza biurokracja, pandemia oraz dwa nieudane przetargi spowodowały znaczne wydłużenie końcowego terminu - końcowe prace nadal trwają.
W ramach projektu zmieni się także otoczenie: staną ławki, zniknie część betonowej nawierzchni oraz zostanie uporządkowane parkowanie. Na podwórku pozostanie jeden rząd do dypozycji parkujących aut, który zostanie odgrodzony pasem zieleni z kwitnącymi krzewami i drzewkami. Pozwoli to zapewnić bezpieczeństwo dla mieszkańców i dzieci spędzających czas w odnowionej przestrzeni.
Kwiecień - Ponad 3000 drzew przy Dworcu Zachodnim skazanych na rzeź
W 2020 roku władze dzielnicy Wola zaalarmowały o planach wycinki na olbrzymią skalę drzew rosnących na terenach PKP PLK w pobliżu Dworca Zachodniego. Spółka złożyła dwa wnioski dot. 3,2 tys. drzew oraz blisko hektara krzewów. Kolejarze przekonywali, że część z nich rośnie zbyt blisko torów, co jest niezgodne z przepisami, a pozostałe kolidują z przebudową dworca i miejscem, gdzie zaplanowany został plac magazynowy. Skala wycinki zszkokowała wolski ratusz, dlatego zwrócił się on do inwestora o ponowną analizę sytuacji, aby mieć pewność zasadności wycinki. Urzędnicy, stojąc na straży lokalnego interesu wydali negatywną decyzję na wniosek PKP PLK uzasadniając to niedokładną inwentaryzacją drzew oraz brakiem nasadzeń. Od tej decyzji odwołał się inwestor, a jego opinię podzieliło Samorządowe Kolegium Odwoławcze. W praktyce oznacza to niestety pozbawienie mieszkańców Woli dużej ilości zieleni stanowiącej naturalne płuca dzielnicy, które przeciwdziałają pogłębiającemu się w mieście kryzysowi klimatycznemu.
Maj - Znany botanik o łące kwietnej w parku Księcia Janusza: “Fantastyczne zbiorowisko łąkowe złożone z około 50 gatunków”
Łukasz Łuczaj, autorytet w dziedzinie botaniki i dzikich roślin jadalnych odwiedził w tym roku Wolę, by przyjrzeć się łące kwietnej wysianej kilka lat temu przez jedną z mieszkanek. Łąka w Parku Księcia Janusza zaskoczyła go bogactwem gatunków, które jego zdaniem – świetnie się w tej lokalizacji trzymają. Szacuje, że w Parku Księcia Janusza wysiano ponad 30 gatunków, z czego ponad 20 się przyjęło. Dodatkowo, występuje około 20 gatunków, które same wkroczyły na łąkę, dzięki czemu mamy fantastyczne zbiorowisko łąkowe, złożone z około 50 gatunkow, dzikich roślin, głównie wieloletnich.
“Dopiero jest maj, także bardzo niewiele gatunków jeszcze kwitnie, ale bardzo fajnie to już wygląda. Widać, że te gatunki się tu świetnie trzymają, mają lekką glebę, ale nie za ubogą. Nie za suchą, nie za mokrą. Wygląda to fantastycznie. Cieszę się i gratuluję gospodarzom parku, że taka łąka się tu utrzymuje.” – powiedział podczas kilkuminutowego nagrania.
Czerwiec - Mroczne przejście przy PDT Wola wypełniło się kolorami. Jest szansa, że wrócą?
W czerwcu LED-owa, interaktywna instalacja świetlna pojawiła się na cztery dni w dogorywającym przejściu podziemnym przy PDT Wola, które niegdyś tętniło życiem. Była efektem projektu magisterskiego, jaki Mateusz Król wykonywał na Polsko-Japońskiej Akademii Technik Komputerowych. Element sztuki w tym miejscu okazał się strzałem w dziesiątkę, co docenili mieszkańcy i mieszkanki Woli licznie odwiedzając instalację.
- Miejsce bardzo obskurne w złym stanie technicznym, które przerażało. Moja intuicja podpowiedziała mi, że graffiti, odpadający tynk, rozwalone lampy, rdza mogą bardzo się dobrze komponować z mocnym dynamicznym światłem. Będąc w tym przejściu trochę dłużej dostrzegłem również walory architektoniczne, które trudno docenić przez brud przestrzeni, ale które można wydobyć właśnie światłem – mówił 'Gazecie Woli' o pomyśle na miejsce Mateusz Król, sprawca świetlnego zamieszania.
Mieli dość betonu i społecznie nasadzili zieleń. Oddolna inicjatywa mieszkańców kamienicy przy Ludwiki
Zaczęło się od tego, że pani Janeczka urządziła pod oknem malutki ogródeczek. Dołączyli się do niej inni sąsiedzi i tak podwórze budynku przy Ludwiki 1 zazieleniło się. Mieszkańcy za własne pieniądze postawili donice z krzewami i kwiatami oraz zasadzili kilka drzew w miejsce połamanych płyt. Jeszcze kilka lat temu na podwórku rosła jabłonka oraz ławka zachęcająca do rozmów i spotkań, lecz jabłonkę wycięto, a ławkę zdemontowano.
- Postanowiliśmy wyjąć kilka płytek, tych najbardziej zniszczonych, aby zasadzić świerki. Zrobiliśmy minimum, aby to podwórko zaczęło być choć trochę przyjazne. Nie mogliśmy więcej, ponieważ według prawa nie możemy dokonać, tak skrajnej ingerencji w mienie miasta, mimo tego, że to mienie nie jest ładne i nie jest czymś reprezentacyjnym dla tego podwórka – opowiada Pani Małgorzata, mieszkanka zabytkowej kamienicy przy Ludwiki 1, wybudowanej w latach 1927-1929 jako II Osiedle Tanich Mieszkań im. Hipolita i Ludwiki Wawelbergów.
– Zrobiłyśmy to, żeby było przyjaźniej. Nie możemy dłużej patrzeć na rozstrzaskane płyty betonowe i dziurawy asfalt w całości wypełniający nasze podwórko. To żadna przyjemność – dodaje z kolei pani Krystyna.
Lipiec - Jupiter z Towarowej przechodzi do historii. Inwestor rozpoczął rozbiórkę meblowego centrum stolicy
Od lipca tego roku trwa rozbiórka zakorzenionego w świadomości mieszańców Woli centrum handlowego. Od lat 50. XX wieku działał tu Dom Słowa Polskiego, po transformacji ustrojowej powstał “Jupiter”. Teraz, koncepcja światowej sławy architekta Bjarke Ingelsa ma stworzyć tu prawdziwe miasto przyszłości, jest bowiem najdroższym komercyjnym projektem w Polsce.
Na ten fragment miasta ma powrócić dawna, gęsta siatka ulic wraz z przedwojenną ulicą Wronią, która obecnie kończy się za ul. Prostą. Architekci chcą wkomponować modernistyczny pawilon Domu Słowa Polskiego, czyli drukarni z charakterystycznymi świetlikami i spiralnymi klatkami schodowymi, które są przykładem modernistycznej architektury lat 50 do sieci połączonych ogrodów i przestrzeni publicznej. Jej centralną część ma stanowić plac Kazimierza Wielkiego. Oprócz knajp i restauracji ma się pojawić teatr, a także jedyne w Polsce kino festiwalowe zaprojektowane na potrzeby premier czy innych dużych wydarzeń kulturalnych.
Sierpień - “Historia, o której nie każdy by chciał pamiętać”. O Osiedlu Przyjaźń, które do 1989 r. było częścią Woli
Wybudowane w latach 50. dla radzieckich budowniczych Pałacu Kultury ‘Osiedle Przyjaźń’ stanowi dziś wyjątkową enklawę w miejskiej tkance Bemowa. W 1955 roku, po wyprowadzce robotników drewniane domki zostały przeznaczone na akademiki. Dziś, przez skomplikowaną sytuację prawną miejsce niszczeje, choć posiada niezwykle zaangażowaną i zintegrowaną społeczność lokalną.
Radziecka wiejska “sielanka” zagościła w latach 50. na terenie dawnych Górc Nowych, które w 1945 r. przyłączono do Warszawy, do Woli. Zbudowali ją w błyskawicznym tempie budowniczowie Pałacu Kultury i Nauki. Dla siebie i dla swojej kadry inżynierskiej. Wzniesiona w szczerym polu, z dala od centrum miasta po to, żeby wystarczająco daleko odizolować mieszkańców miasteczka robotniczego od warszawiaków i warszawianek.
Obecnie, dla większości mieszkanek i mieszkańców Bemowa i Warszawy, oprócz posiadanych cennych walorów urbanistycznych Osiedle Przyjaźń jest przede wszystkim enklawą zieleni i wehikułem, w którym mogą przenieść się do rzeczywistości dalekiej od zgiełku wielkomiejskiego życia i wypocząć.
- Wokół nas jeżą się wieżowce, wokół nas rosną nowe grodzone osiedla, w których więzi społeczne budują się zupełnie inaczej niż tu – opowiadała w tym roku w radiu RDC Joanna Zamorska-Pucko z inicjatywy "Osiedle Przyjaźń", podkreślając wyjątkowość potencjału społecznego osiedla.
Urząd dzielnicy: niebezpieczne bakterie w stawach na Moczydle. Wcześniej zdychały tam kaczki
Po niepokojących doniesieniach dot. martwych kaczek, które pojawiły się na początku sierpnia, Urząd Dzielnicy Wola zlecił badania wody. Naukowcy z Państwowego Instytutu Weterynarii w Puławach znaleźli w wodzie bakterię, która może być niebezpieczna dla zwierząt. W sierpniu wolski ratusz wprowadził zakaz pojenia i kąpieli zwierząt w zbiornikach wodnych Parku Moczydło. We wrześniu okazało się, że potencjalnie niebezpieczna bakteria występuje także w zbiornikach wodnych w Parku Szymańskiego, gdzie również wprowadzono zakazy.
W przeprowadzonych badaniach wykryto bakterie Clostridum botulinum typu “C”, lecz nie stwierdzono obecności wytwarzanej przez nie toksyny, czyli toksyny botulinowej. Nie było możliwości usunięcia tej bakterii w sposób bezpieczny dla innych organizmów, które żyją w zbiornikach wodnych. Urząd Dzielnicy Wola podawał, że jedynym wyjściem jest ograniczenie kontaktu z wodą i oczekiwanie na ochłodzenie, które wyeliminuje sprzyjające namnażaniu się bakterii warunki. Zaproponowane środki, czyli zakaz pojenia i kąpieli zwierząt w ‘stawach na Glinkach’ według naukowców z Państwowego Instytutu Weterynarii były wystarczające.
Wrzesień - “Skalszczyzna? Nigdy nie słyszałam takiej nazwy, a przecież mieszkamy tak blisko”
Pod koniec września na łamach Gazety Woli opublikowaliśmy reportaż Huberta Malczewskiego, który wraz z przyjaciółkami z osiedla odkrywał mało znane, tajemnicze zakątki naszej dzielnicy.
"Spacerując tamtędy, odnoszę wrażenie, jakbym przekraczał granicę między tym, co miejskie, a tym co wiejskie. Tory kolejowe, las, polna dróżka i hodowla gołębi na tutejszych działkach szepczą donośnym tonem – zatrzymaj się! I znienacka porywają do innego świata, a ja poddaje się im, bo odczuwam z nimi fascynującą relację."
"– Gdyby Cmentarze Żydowski i Powązkowski były parkiem, byłby to drugi największy park w centrum, zaraz po Łazienkach Królewskich – powiedziałem dziewczynom na ul. Powązkowskiej. Rzadko myślę, co to oznacza w praktyce, jak wielka siła usług ekosystemowych drzemie na tym ogromnym obszarze, za którego miedzą mieszkam ja i moi sąsiedzi. Przez dziewiętnaście lat życia przyzwyczaiłem się do koegzystencji cmentarzów, tych wielkich zielonych płuc i tlenowego zaplecza Muranowa, Młynowa i Powązek. Spowszedniały mi."
Październik - Na Górczewską powróciły Ogrody Ulricha, od którego nazwę wzięła ta część Woli
Kiedyś hodowano tu ananasy znane na całą Warszawę, a dziś w nowych szklarniach króluje gastronomia. Ingka Centers, właściciel Wola Parku zrewitalizował w tym roku teren przed galerią, który ma sprzyjać spotykaniu się i nawiązywaniu relacji.
Przy ul. Górczewskiej, w miejscu, gdzie przed II wojną światową funkcjonowało gospodarstwo ogrodnicze, powstał kompleks ze strefą gastronomiczną i rozrywkowo-edukacyjną. Rewitalizacja historycznego terenu, którą rozpoczęto w 2019 roku poskutkowała odtworzeniem dwóch szklarni, w których niegdyś hodowano egzotyczne ananasy. Teraz pełnią funkcję hali gastronomicznej oraz hali zabaw dla dzieci. Wsród lokali z jedzeniem, znalazły się m.in. neapolitańska pizzeria, bar z prosseco, ramen, kuchnia wege, street food i pijalnia czekolady. Obok budowy samych szklarni, transformację przeszedł także plac przed centrum handlowym. Połączył się z parkami, tworząc duży obszar zróżnicowanej przestrzeni publicznej. Pojawiły się bujane ławki, nowa fontanna, a także będące teraz w modzie miejsce pod ogrody społeczne. I choć sam plac zdaje się przypominać betonową pustynię, to ma być to przestrzeń pod większe wydarzenia oraz zimowe lodowisko.
Jest piątek, a kultowy klub z Burakowskiej musiał zakończyć działalność
Warszawa wita deweloperów” – takim hasłem właściciele klubu “Pogłos” pożegnali na początku października swoją miejscówkę przy ul. Burakowskiej, w której przez ostatnie 6 lat kontynuowali dzieło Centralnego Domu Qultury i tworzyli ostoję alternatywnej kultury. Miasto postanowiło sprzedać grunt, więc klub musiał zakończyć działalność do końca września.
Wraz z ostatnim koncertem oraz ostatnią imprezą w ostatni piątek września zakończyła się historia undergroundu i kontrkultury przy ul. Burakowskiej. W miejscu, które znała z tego cała Warszawa. Początek klubowej historii w tym miejscu rozpoczął się na przełomie tysiąclecia – w roku 2000, gdy w pobliżu nie było żadnych bloków mieszkalnych, a o Arkadii jeszcze nikt nie słyszał. Krajobraz zdominowany przez poprzemysłowe zabudowania, mało uczęszczany i na uboczu wydawał się idealną miejscówką na późniejszą mekkę kultury alternatywnej
– Szkoda, że władze Warszawy nie zrobiły nic, żeby tak ważny dla niezależnej kultury w tym mieście budynek uratować albo chociaż docenić. Wiemy jednak, że pamięć o CDQ będzie trwała dłużej niż jego mury – podsumowują właściciele “Pogłosu”. – Sam popadający w ruinę budynek też czasem dawał nam w kość, niewiedza jak długo będziemy mogli prowadzić działalność i wiszące widmo końca umowy, uniemożliwiało planowanie większych inwestycji. Ale niekończące się schody i zakamarki, z pozoru trudne okazały się również jego wielką wartością – dodają.
Listopad - “To musiał być bunkier”. Traczyk-Stawska o Izbie Pamięci
1 listopada odwiedziliśmy otwartą dla zwiedzających nowo-powstałą Izbęa Pamięci przy Cmentarzu Powstańców Warszawy, po której oprowadzali pracownicy Muzeum Warszawy. Swój społeczny dyżur miała również Pani Wanda Traczyk-Stawska, żołnierz Armii Krajowej.
Izba Pamięci przy Cmentarzu Powstańców Warszawy od 4 października jest otwarta dla publiczności, po tym, jak w niemal błyskawicznym tempie powstała z inicjatywy Społecznego Komitetu ds. Cmentarza Powstańców Warszawy, któremu przewodniczy Wanda Traczyk-Stawska. Umowę na jej budowę opiewającą na 23 mln złotych podpisano w 2020 r., a kamień węgielny na miejscu budowy wmurowano w lipcu 2021 r. Równo miesiąc temu, 2 października podczas Dnia Pamięci o Cywilnej Ludności Powstańczej Warszawy miało miejsce uroczyste otwarcie Izby, która została oddziałem Muzeum Warszawy. Jej naczelnym zadaniem jest przywracać pamięć o zamordowanych i poległych w czasie powstania.
– Tu była awantura ze strony społeczności lokalnej, żeby takiego „paskudztwa” nie stawiać. A my powstańcy zastanawialiśmy się, jak przekazać prawdę o wojnie. To musiał być ponury bunkier! – mówiła podczas swojego społecznego dyżuru Pani Wanda Traczyk-Stawska. – Pilnujcie, aby tu na przystanku był napis: Cmentarz Powstania Warszawskiego. Musi być jasne, że przystanek jest przy cmentarzu, bo chcemy, by jak najwięcej ludzi przyszło, przeczytało oraz zobaczyło na własne oczy ile cierpienia kosztuje wojna – apelowała powstanka
Grudzień - Proboszcz z Nowolipek kontra mieszkańcy. Decyzja w rękach mazowieckiego konserwatora zabytków
Sześciokondygnacyjny budynek mieszkalny z usługami i garażem podziemnym, który chce wybudować Parafia św. Augustyna tuż obok swojego kościoła to według parafii „dom katechetyczny”, na który zbiera datki wśród wiernych. Już raz w 2017 r. Stołeczny Konserwator Zabytków stanowczo sprzeciwił się inwestycji, wskazując na cenne walory urbanistyczne osiedla Muranów Południowy, które należy chronić. W tym roku proboszcz Walenty Królak spróbował przeforsować budowę raz jeszcze, a mieszkańcy stali w obronie otoczenia zabytkowego kościoła i protestowali. Finalnie, już po naszej publikacji protest mieszkańców odniósł sukces: ksiądz proboszcz parafii pw. św. Augustyna wycofał projekt inwestycji budynku przy ul. Nowolipki, który nie będzie dalej procedowany - o czym poinformował Mazowiecki Konserwator Zabytków.
- Zwróciłem się z prośbą i apelem do księdza proboszcza parafii pw. św. Augustyna na warszawskim Muranowie o wycofanie projektu inwestycji budynku przy ul. Nowolipki. Uważam, że działania inwestycyjne w tym rejonie powinny być poprzedzone porozumieniem społeczności lokalnej, które rozwieją wszelkie wątpliwości. W takich przypadkach rozmowa wszystkich stron zawsze jest najlepszym rozwiązaniem. Warto tutaj wykorzystać doświadczenia mediatorów, co deklaruję. - pisał w komunikacie prof. dr hab. Jakub Lewicki, Mazowiecki Wojewódzki Konserwator Zabytków. A to wcześniej jego urząd wydał pozytywną opinię konserwatorską dla tej budowy, o czym pisaliśmy w artykule.
“Sztuka dostępna przez całą dobę”. Rozmawiamy o Galerii Witryna przy Płockiej z Moniką Horvath Skierś
Zamiast kolejnej reklamy, w witrynie na bloku przy ul. Płockiej 17 powstała wyjątkowa galeria sztuki. Z pracami artystów wychodzi wprost na ulicę – tam, gdzie dochodzi do spotkania z odbiorcą. O pomyśle na galerię, procesie powstawania sztuki oraz planach na przyszłość porozmawialiśmy w grudniu z jej inicjatorką i kuratorką, Moniką Horvath – Skierś. Publikujemy niżej fragment rozmowy:
Hubert Malczewski: Jak powstała Galeria Witryna?
Monika Horvath Skierś: Galeria działa od marca 2021 roku. Pomysł pojawił się podczas spaceru, gdy przechodziłam koło pustej witryny, w której dziś mam swoją galerię. Na szybie wisiała kartka, że jest do wynajęcia. Pomyślałam sobie, że to miejsce potrzebuje czegoś, co by zupełnie odmieniło jego atmosferę i byłoby „z innego świata”. W całym tym bałaganie architektoniczno-reklamowym i dosyć ścisłej zabudowie, którą tu mamy brakowało takiego bodźca. Chciałam, aby sztuka poprzez swoje środki wyrazu przelała na tę witrynę swoją doniosłość, dodała jej pewnej wartości. Moja argumentacja, żeby oświecić to miejsce spodobała się zarządowi spółdzielni, który takim pomysłem był pozytywnie zaskoczony. Kiedy wszystkie galerie i muzea były zamknięte z powodu obostrzeń pandemicznych, ja Galerię Witryna otworzyłam.
Muszę przyznać, że jest to nietypowe miejsce dla galerii. Kostka brukowa, reklamy i między tym wszystkim sztuka.
I sztuka ma to właśnie zmienić. A przede wszystkim ma wyjść do ludzi i być na ulicy. Nie ta reklama, nie ten kolejny sklep, nie ten kolejny afisz. Witryna bezpośrednio “dotyka” chodnika i w zasadzie dzięki temu może pełnić taką rolę. Ja od początku przyjęłam to jako eksperyment. Nie wiedziałam, jak się sprawdzi taka forma prezentacji, czy będzie cieszyła się zainteresowaniem wśród przechodniów. I muszę powiedzieć, że po niemal dwóch latach zauważyliśmy, że ten eksperyment rzeczywiście się powiódł. Świadczy o tym to, że ludzie przed witryną zatrzymują się i dyskutują. Nawet osoby, które nie mają doświadczenia w obcowaniu ze sztuką ani ten temat nie jest im szczególnie bliski potrafią podjąć bardzo gorącą dyskusję.
Napisz komentarz
Komentarze