Styczeń – Budowa trasy tramwaju na Kasprzaka zbliża się do końca
W styczniu informowaliśmy, że budowa trasy tramwajowej na ulicy Kasprzaka wkroczyła w kluczowy etap. To była jedna z najważniejszych inwestycji komunikacyjnych w Warszawie ostatnich lat, która miała na celu połączenie Woli z innymi częściami miasta oraz usprawnienie codziennych podróży mieszkańców Odolan. Nowa trasa zapewniła szybki dojazd do dwóch stacji metra M2 – Rondo Daszyńskiego i Rondo ONZ, a także do przystanku kolejowego Warszawa Wola. Na początku roku trwały intensywne prace przy układaniu torowisk, montażu słupów trakcyjnych oraz budowie przystanków. Toczyły się również prace nad stworzeniem nowoczesnej infrastruktury towarzyszącej, w tym ścieżek rowerowych i chodników, które miały zwiększyć komfort i bezpieczeństwo dla pieszych i rowerzystów.
Luty – Pacjenci Szpitala Wolskiego muszą chodzić po dziurach. To jedyne dojście na SOR
W lutym pisaliśmy o niebezpieczeństwie, które zagraża pieszym i pacjentom z powodu podziurawionych dróg na terenie Szpitala Wolskiego. Ich remont jest zbyt kosztowny dla placówki, dlatego od lat jezdnie są łatane wyłącznie doraźnie.
Ostatnia dekada przyniosła duże zmiany w postrzeganiu dostępności, jaką powinna cechować się infrastruktura publiczna w mieście. Tramwaje wysokopodłogowe odchodzą do lamusa, a wszelkie krawężniki przy przejściach dla pieszych budowane są tak, aby nie było zbędnych uskoków, powodujących potencjalne trudności dla osób starszych, matek czy ojców z wózkami czy osób z niepełnosprawnościami. W tym aspekcie dokonała się w ostatnich latach prawdziwa rewolucja i obowiązującego dotychczas paradygmatu, nie zwracająca uwagi na borykające się z problemami mniejszości. Jednak nie wszędzie jeszcze dotarła fala zmian. Na Woli, jednym z miejsc, które wymagają natychmiastowej zmiany – jest teren Szpitala Wolskiego. Miejsce, gdzie dużo częściej niż gdziekolwiek indziej, poruszają się osoby na wózkach, łóżkach szpitalnych czy schorowane, a stan techniczny dróg jest opłakany.
- Dziurawy asfalt, popękane i krzywe chodniki, liczne ubytki i doraźne łaty. Miejsce, które powinno brylować dostępnością ze względu na swoją funkcję, obecnie jest jej zaprzeczeniem – tłumaczą w mediach społecznościowych mieszkańcy i mieszkanki ze Stowarzyszenia Wola Mieszkańców. Donoszą także, że w sprawie tej został złożony projekt w budżecie obywatelskim.
Marzec - Dwa nowe żłobki na Woli już gotowe
W marcu zapowiadaliśmy dzień otwarty w nowych żłobkach przy ul. Kasprzaka 1/3 oraz Ludwiki 2/4, co spotkało się z dużym zainteresowaniem mieszkańców.
Pod koniec kwietnia ubiegłego roku prezydent Rafał Trzaskowski wraz z burmistrzem Woli Krzysztofem Strzałkowskim oraz radnymi wmurowali kamień węgielny pod żłobek przy ul. Kasprzaka. Zaledwie 11 miesięcy później inwestycja została ukończona, podobnie jak bliźniaczy żłobek przy ul. Ludwiki.
Są to dwukondygnacyjne budynki o łącznej powierzchni 1739 mkw. każdy, w których znajduje się 6 sal żłobkowych z przydzielonymi rozdzielniami i zmywalniami, gabinety metodyczne, sale ćwiczeń, kuchnie, szatnie, magazyny oraz pomieszczenia biurowe, socjalne i porządkowe. Łącznie jest to około 180 pomieszczeń, do tego windy, place zabaw z bezpieczną nawierzchnią, drzewa i ogrody deszczowe.
Obecnie w żłobki już funkcjonują, zapewniając opiekę dla najmłodszych mieszkańców i mieszkanek naszej dzielnicy.
Kwiecień - W ZGN Wola nie pracuje żaden dendrolog. To może się zmienić
Na kwietniowej sesji Rady Dzielnicy Wola radny Karol Jankowski z klubu Prawa i Sprawiedliwości zapytał o badania dendrologiczne i poniesione na ten cel nakłady, zauważając równocześnie poprawę w porównaniu z latami ubiegłymi. Jego zdaniem w interesie dzielnicy leży opracowanie długoterminowego planu, który umożliwi systematyczne badania drzewostanu w wybranych lokalizacjach. W odpowiedzi dostał zapowiedź, że ZGN rozważa zatrudnienie profesjonalisty zajmującego się drzewami.
- Biorąc pod uwagę to, jak dużo mamy drzew i konieczność obserwacji tych drzew, które już zostały poddane ekspertyzom dendrologicznym wystąpiliśmy do Biura Polityki Lokalowej z prośbą o rozważenie możliwości zatrudnienia przynajmniej jednego dendrologa w ZGN Wola, abyśmy nie musieli ciągle wydatkować funduszy na zewnętrze ekspertyzy. Decyzja ta ma na celu nie tylko oszczędność środków, ale także zapewnienie fachowej opieki nad naszym drzewostanem - wyjaśniła Anna Siporska, zastępca dyrektora ZGN Wola. - Pracownik o specjalistycznej wiedzy w tej dziedzinie nie tylko podejmie trafne decyzje, ale także będzie wsparciem dla naszych pracowników oraz będzie pełnił nadzór nad firmami zewnętrznymi. - dodała.
Jak wynika z danych przedstawionych w sprawozdaniu, w 2023 r. ZGN Wola na łącznie 27 ekspertyz dendrologicznych wydał ponad 17 tys. zł. To bardzo niewielka kwota. Znacznie więcej funduszy z budżetu pochłonęło usunięcie 143 drzew zagrażających bezpieczeństwu - ponad 174 tys. zł oraz nasadzenia zastępcze - 269 tys. zł. Największą kwotę przeznaczono jednak na zabiegi pielęgnacyjne 1338 drzew - które kosztowały ponad 0,5 mln. złotych.
Maj – Bez kolejek po mieszkania komunalne. Ile pustostanów jest na Woli?
W zasobie komunalnym Woli znajduje się ponad 15 tys. mieszkań. Jak się okazuje, dziś pustych jest ok. 2 tysiące z nich, a kolejki po mieszkania właściwie nie ma. – Liczba obecnie oczekujących na przydział mieszkania to 50 osób i dla wszystkich tych osób mamy zabezpieczony lokal. Lista jest realizowana na bieżąco – mówił w maju Wojciech Lesiuk, wiceburmistrz dzielnicy.
O kwestii mieszkaniowej mówi się w debacie publicznej obecnie bardzo dużo - o rządowych programach mieszkaniowych czy inwestycjach deweloperskich. W dobie deficytu mieszkań i trudnej sytuacji młodych coraz częściej pojawiają się też pytania o mieszkania komunalne - o zasady ich najmu i kryteria, które trzeba spełnić, ale także o to - ile trzeba czekać na przyznanie lokalu i podpisanie umowy. Są miasta, gdzie na lokal z zasobu gminy czeka się nawet kilka bądź kilkanaście lat. O tym, jak wygląda sytuacja wygląda na Woli, zwłaszcza w kontekście pustostanów i ich remontów, mówili na ostatniej sesji Rady Dzielnicy Wola wiceburmistrz Wojciech Lesiuk oraz burmistrz Krzysztof Strzałkowski, odpowiadając na pytania radnych ze Stowarzyszenia Wola Mieszkańców.
- Przekroczyliśmy próg remontu pustostanów z 300 na prawie 400, odpowiadając na potrzeby mieszkaniowe naszych mieszkańców i mieszkanek. Liczba obecnie oczekujących na przydział mieszkania to 50 osób i dla wszystkich tych osób mamy zabezpieczony lokal. Od razu po uchwale zarządu dajemy skierowanie do zamieszkania. Czasami są jakieś problemy techniczne, czasami mieszkańcy się nie zgadzają na lokale, czasami coś jeszcze trzeba poprawić, ale lista jest realizowana na bieżąco – wyjaśnił Wojciech Lesiuk, wiceburmistrz Dzielnicy Wola.
Zwraca uwagę, że w zasobie Dzielnicy Wola znajduje się ponad 15 tys. lokali komunalnych, z czego ok. 1000 jest w stałej rotacji. Rotacja ta dotyczy ok. 400 mieszkań wyremontowanych na etapie przekazywania ich mieszkańcom, a ok. 700 dalej pozostaje w obrocie prawnym związanym m.in. z realizacją wyroków sądowych czy postępowań przetargowych w zakresie remontu. - Czasami niektóre lokale wyłączamy z remontu, bo ich koszt dla potrzeb komunalnych niekoniecznie jest ekonomicznie uzasadniony. – dodaje Lesiuk.
Czerwiec - Co zdobi, a co szpeci Warszawę? Ewa Chybowska o estetyce przestrzeni publicznej
Co decyduje o tym, że miasto jest ładne? Jak ważna jest kolorystyka w mieście? Za co można pokochać Kolonię Wawelberga? Na te wszystkie pytania odpowiedziała w czerwcowym wywiadzie Ewa Chybowska - wolska społeczniczka, architektka wnętrz, miłośniczka zabytków, która od lat nie waha się mówić o tym, co w Warszawie trzeba zmienić.
- Z racji zawodu, który wykonuję oraz ogromnej sympatii do Warszawy mam w sobie dużą wrażliwość na to, jak jest urządzona przestrzeń miasta. Jej projektowanie ma wbrew pozorom wiele wspólnego z projektowaniem przestrzeni wewnętrznych. I jedną z takich cech jest spójność. Uważam, że kolorystyka miasta powinna być spójna, chociażby miejscami bądź kwartałami. Podróżując po Europie i będąc w takich krajach jak Włochy, Niemcy czy Wielka Brytania, ja tę spójność, w różnym stopniu, czułam. Określone miejsca miały swój charakter związany z historią bądź kolorystyką. Nie wyobrażam sobie Londynu bez czerwonych autobusów czy budek telefonicznych, które są powtarzalnym elementem podkreślającym i tworzącym estetyczną tożsamość miasta. W Lisbonie królują żółte tramwaje, w Berlinie mamy wiele detali malachitowych. Wiele miast na świecie dba z dużą pieczołowitością o detal miejski, który jest właściwie rodzajem biżuterii. Tak jak ciało można ozdobić czymś, co nadaje elegancji i szyku, tak miastu można nadać elementy, które dopełniają jego tożsamość i przyciągają wzrok. Takimi elementami mogą być detale architektoniczne, mała architektura, ale też środki transportu. Na Woli z radością widziałabym elementy przemysłowe pokazujące znaczenie tej gałęzi gospodarki w historii naszej dzielnicy, wyeksponowane na ulicach stare maszyny na przykładzie tego, jak to zrobiono w Norblinie. I dla mnie to wszystko tworzy pewną całość: kolor konkretnego budynku na konkretnej ulicy, kolor pojazdów które nią jadą, kolor ogrodzenia, kolor drogowskazów i tablic adresowych. Jeśli te elementy odstają od siebie, gryzą się, nie tworzą gamy, a w szczególności dotyczy to zabytków, to miasto staje się nieładne. Do tego dochodzi jeden z najważniejszych dziś aspektów krajobrazu miejskiego, czyli wszechobecnych billboardów i banerów reklamowych, które przy braku uchwały krajobrazowej wciąż wizualnie zabijają miasto. Dopóki sobie z tym nie poradzimy, inne działania takie jak ukwiecanie miasta czy zmiana kolorów komunikacji miejskiej, nie przyniosą dużego efektu.
Choć efekt w postaci warszawskiej zieleni przyulicznej jest imponujący. W ostatnich latach w tej materii wydarzyło się dużo dobrego. Jeszcze 10 lat temu na wszystkich przyulicznych trawnikach parkowały samochody. Dopiero, gdy zaczęto stawiać bariery, sadzić żywopłoty, krzewy, byliny oraz łąki kwietne, problem został w dużej części ograniczony. Dziś już naprawdę z przyjemnością jeździ się po warszawskich ulicach, bo w wielu miejscach mamy te ukwiecenia cieszące oko o różnych porach roku. Jednak o ile w okresach, kiedy mamy liście na drzewach, Warszawa naprawdę dobrze się „sprzedaje”, cała brzydota niepasujących do siebie kolorów i zaniedbanych przestrzeni wychodzi późną jesienią i zimą. Przykładem jest Park Szymańskiego, gdzie zastosowano złe kolory małej architektury. Mamy bardzo ładną czerwień na mostkach na sztucznej rzece, natomiast barierki wypełniono kolorem niebieskim. Gdyby to była oliwka, ciemny brąz lub grafit, wyglądałoby to o niebo lepiej. W lecie można tego nie dostrzec, gdyż ilość zieleni rekompensuje kolorystyczne zaburzenia, natomiast zimą był taki okres, że czułam się tam jak w wesołym miasteczku, a nie jak w jednym z najważniejszych warszawskich parków. Ten sam temat związany jest z niebieskimi tablicami adresowymi na zabytkach, które kompletnie do siebie nie pasują. Dzięki działaniom konserwatora zabytków w rejonie Starówki i Śródmieścia stosuje się brązowe tablice, które tworzą z elewacją większą harmonię, natomiast nadal w Warszawie jest wiele zabytków poza tym obszarem, które na zmianę nie mają co na razie liczyć. Jak chociażby nasza Kolonia Wawelberga. – mówiła Chybowska.
Czerwiec – Wiemy, kto pokieruje Wolą przez najbliższe lata
Czerwiec to również istotne decyzje dla dzielnicy na poziomie zarządzania. Burmistrzem Woli został po raz trzeci Krzysztof Strzałkowski z Koalicji Obywatelskiej.
Jako kandydaci na stanowisko wiceburmistrza, a tym samym na miejsce w Zarządzie Dzielnicy Wola zostali zgłoszeni Adam Hać, Wojciech Lesiuk oraz Grażyna Orzechowska Mikulska - czyli nazwiska znane na Woli już dobrze z poprzedniej kadencji. Wszyscy z nich zostali poparci przez Radę Dzielnicy Wola.
Lipiec – Lex-deweloper przy Burakowskiej na razie nie powstanie. Inwestor wycofał wniosek
W 96,5 metrowym wieżowcu przy Rondzie Radosława miało powstać nawet 230 mieszkań. Inwestor wycofał jednak wniosek o lokalizację inwestycji mieszkaniowej, po tym jak urbaniści z Miejskiej Komisji Urbanistyczno-Architektonicznej wydali negatywną opinię. To jednak nie koniec. O sprawie pisaliśmy w lipcu.
Pierwotnie na rogu ul. Burakowskiej i ul. Młocińskiej miał powstać 120-metrowy budynek biurowy, na budowę którego zostało wydane pozwolenie. Jednak deweloper, jak można przypuszczać za sprawą zmieniających się warunków na rynku pracy, zdecydował o zmianie profilu swojej inwestycji. W maju 2023 r. złożył wniosek o ustalenie lokalizacji inwestycji mieszkaniowej - czyli w tzw. trybie Lex deweloper - z zamiarem wybudowania 96,5 m budynku mieszkalnego z usługami. Oznacza to więc, że niższego niż poprzednio, lecz o zupełnie innej funkcji. Taka inwestycja nie jest zgodna z zapisami planu miejscowego ze względu na funkcję, stąd też decyzja dewelopera o wykorzystaniu furtki, jaką jest specustawa mieszkaniowa, która pozwala obejść MPZP przy spełnieniu określonych, sprecyzowanych w ustawie warunków. Ten tryb przewiduje jednak konieczną zgodę Rady Warszawy.
Negatywną opinię wydała Miejska Komisja Urbanistyczno-Architektoniczna. W ślad za nią, niekorzystną dla dewelopera rekomendację wystawiła Komisja Ładu Przestrzennego Rady m.st. Warszawy. W tej sytuacji szanse na pozytywne przeprocedowanie przez Radę Warszawy wniosku graniczyły z cudem, co spowodowało że Green Property Group wycofało przedmiotowy wniosek.
Sierpień – Mało znana odlewnia na Woli. Tu powstawały dzieła ikony polskiego rzeźbiarstwa
Na ul. Spokojnej 9/11 jeszcze w ubiegłej dekadzie działała Odlewnia Metali Nieżelaznych. Okazuje się, że powstały tam m.in. rzeźby na zagraniczną wystawę Magdaleny Abakanowicz. Od czasu jej zamknięcia znajdujące się tam budynki, bezwartościowe z punktu dziedzictwa architektonicznego, popadają w ruinę. Historię tego obiektu opisaliśmy w sierpniowym artykule.
Będąc na ul. Spokojnej możemy natrafić na tajemniczą, opuszczoną posesję. Od ulicy dzieli ją płot z rozpadających się od czasu do czasu betonowych płyt, nad którymi rozciąga się z kolei zardzewiały kolczasty drut. To teren dawnej odlewni metali nieżelaznych, gdzie znajdują się niewysokie zabudowania przemysłowe, które dziś są już ruiną – oraz jedna nieco wyższa hala, której elewacja rozciąga się wzdłuż ul. Kolskiej. Działalność odlewni rozpoczęła się w 1982 r. za sprawą jej założyciela – Bogusława Mochnaczewskiego. Zajmowała się produkcją precyzyjnie odlewanych elementów z brązu, mosiądzu oraz aluminium. Były to głównie części maszyn, takie jak wałki, tuleje, panewki, półpanewki, wkłady ślizgowe, obudowy, korpusy, wirniki czy śruby napędowe – wykonywane dla fabryk i hut z całego kraju. Jednak firma, w której pracowało ok. 15 osób tworzyła na zamówienie również odlewy artystyczne i dekoracyjne, takie jak pomniki, rzeźby, statuetki. Sama historia przemysłu na tej nieruchomości, jak i w całej okolicy, sięga jednak dużo wcześniej. W latach. 20. XX wieku powstała tu wytwórnia smoły i asfaltu braci F. i J. Cyganów. Jak zauważył w 2014 r. w książce Warszawskie Dziedzictwo Postindustrialne Michał Krasucki, zespół ten jest wartościowy nie ze względu na walory architektoniczne, ale głównie ze względu na ciągłość produkcji przemysłowej prowadzonej od lat w tym samym miejscu. Nie zdążyło jednak upłynąć nawet kilka lat od publikacji, a przemysł to miejsce opuścił na stałe w związku ze śmiercią jej właściciela.
Wrzesień – Nowe bloki zamiast Klifu przy Okopowej. Poznaliśmy projekt planu dla Muranowa Zachodniego
We wrześniu okazało się, że teren Klifu przy ul. Okopowej już za kilka lat może czekać prawdziwa rewolucja. W wyłożonym projekcie planu miejscowego dla wolskiej części Muranowa zaplanowano tam nowe osiedle. Uwzględniono też przebicie ul. Miłej do Okopowej. Warszawscy urzędnicy oraz urbaniści pracowali nad planem przez ostatnie dwa lata. Po uchwaleniu, określi on, w jaki sposób w przyszłości będzie mogła się rozwijać okolica: m.in. w jaki sposób oraz gdzie mogą być budowane nowe budynki, jakie będą mogły lub musiały pełnić funkcje, gdzie i w jaki sposób mają być urządzone tereny zieleni oraz którędy mają przebiegać ulice. Jak wyjaśniają urzędnicy z stołecznego Biura Architektury i Planowania Przestrzennego, plan dla Muranowa Zachodniego ma głównie chronić oraz ulepszyć istniejące założenie urbanistyczne oraz umożliwić takie przekształcenie tego terenu, które będzie respektowało jego zabytkowy charakter oraz walory przyrodniczo-krajobrazowe. Ma również zabezpieczyć osiedle przez niepożądanymi działaniami i zmianami przestrzennymi. Ale nie znaczy to, że nie będzie możliwe dogęszczenie zabudowy w niektórych miejscach.
Październik – Nowy tramwaj połączył Muranów z Wilanowem. 35 przestało istnieć
Tramwaj na Wilanów to kolejna tramwajowa inwestycja, która wprowadziła wiele zmian w funkcjonowaniu komunikacji miejskiej. Przekonali się o tym mieszkańcy wolskiego Muranowa, którzy w październiku mieli szansę ostatni raz zobaczyć na torach tramwaj nr 35. „Szesnastka” zastąpiła linię 35, która oficjalnie przestała istnieć. Jest to dziś podstawowa linia na całej nowej trasie do Wilanowa. Jej składy jeżdżą nowo wybudowanym torowiskiem ze Starego Mokotowa (skrzyżowanie ulicy Puławskiej i Goworka) aż do Miasteczka Wilanów (przystanek u zbiegu alei Rzeczypospolitej i ulicy A. Branickiego). Zahaczają także o skraj Woli, przejeżdżając przez Rondo Radosława, jadąc al. Jana Pawła II i skręcając w ul. Stawki.
Listopad – Krzysztof Mikołajewski o projekcie budowy domu kultury w Parku Szymańskiego: „Za te pieniądze można by sfinansować ponad 10 lat naszego działania”
W Wolskim Centrum Kultury wprowadzono jesienią 35-godzinny tydzień pracy. To zmiana, o której pisało wiele ogólnopolskich mediów. Opowiedział nam o niej w listopadzie Krzysztof Mikołajewski, dyrektor Wolskiego Centrum Kultury:
- Pracuje nam się lepiej dlatego, że pracownicy są zadowoleni. Kto serio rozmawia z pracownikami, ten wie, jak trudno pogodzić bardzo często życie zawodowe z życiem rodzinnym. Wiemy też, że efektywność pracy nie zależy od czasu pracy, tylko od organizacji. Wynika to z naszej obserwacji. Tym bardziej, że jako instytucja dostajemy pieniądze na realizację konkretnych zadań, a nie na przepracowane przez nas godziny. Wykonujemy i tak kilka razy więcej zadań niż mamy zapisane w kontrakcie z dzielnicą – i jesteśmy z tego bardzo dumni. Jak porównaliśmy sobie mierniki typu ilość wydarzeń oraz przychodów, które generujemy, one w ciągu ostatnich kilku lat wzrosły pięciokrotnie. Efektywność ta rośnie dzięki nowym technologiom, kompetencjom pracowników oraz dzięki organizacji pracy. Po zmniejszeniu czasu pracy dalej wykonujemy tę samą ilość zadań, nie rezygnujemy z żadnego i nie ograniczamy godzin funkcjonowania naszych placówek. Zresztą wiele badań to potwierdza, że ośmiogodzinny czas pracy to jest model archaiczny, wymyślony w XIX wieku. W gospodarce opartej na wiedzy, na technologii, w dużym stopniu zautomatyzowanej, nie ma potrzeby pracy na tzw. akord.
Jeśli chodzi o samą decyzję dotyczącą wprowadzenia krótszego tygodnia pracy, uzgodnienia z zarządem dzielnicy w tej kwestii nie były konieczne. Wynika to z autonomii domów kultury, która wyklucza pośrednictwo organizatora w tym aspekcie. Jest to kwestia specyficzna związana z wewnętrzną regulacją pracy, która nie wymaga konsultacji. My rozliczamy się z dzielnicą z wykonanych przez nas zadań, a to jak zorganizujemy sobie pracę zależy od nas. – mówił Mikołajewski.
Grudzień - „Przykro się na to patrzy”. Mieszkańcy ze Staszica i Wolskiej walczą o normalne podwórko
W grudniu opisywaliśmy perspektywę mieszkańców podwórka przy ul. Staszica. Zamiast przyjaznej przestrzeni sąsiedzkiej, na ich podwórku znajduje się bowiem dziki parking oraz rozjeżdżone przez samochody klepiska. To jednak nie wszystko. Mieszkańcy tutejszych wspólnot mieszkaniowych nie mają własnej altany śmietnikowej ze względu na brak porozumienia między sobą, a kilkanaście kontenerów na śmieci stoi pod gołym niebem.
- Sytuacja jest dramatyczna. Toniemy w błocie i w śmieciach. Oprócz tego podwórko jest rozjeżdżane przez licznych parkujących, którzy korzystają z faktu, że nie jest ono objęte strefą płatnego parkowania. Degrengolada trwa od lat i nic się tu nie zmienia. W tym roku została rozebrana altana śmietnikowa co ostatecznie dopełniło zniszczenia – opisuje pani Małgorzata, mieszkanka ulicy Staszica.
- Codziennie patrzę na ten widok z ogromnym żalem i smutkiem. Jeszcze jako dzieci bawiliśmy się na tym podwórku – nie było placu zabaw, jedynie piaskownica i jedna ławka, ale i tak tętniło ono życiem. Dziś zamiast miejsca, które było sercem naszej wspólnoty, widzę góry śmieci, zaparkowane samochody i zniszczoną zieleń. To, co kiedyś dawało nam radość, teraz stało się smutnym, zaniedbanym kawałkiem ziemi, który bardziej przypomina wysypisko niż podwórko. Czuję frustrację, bo nikt nie dba o naszą przestrzeń, a my, mieszkańcy, tracimy komfort życia i poczucie wspólnoty – mówi z kolei pani Agata. – Wprowadzony w okolicy 28 listopada program identyfikatorów okolicy spowodował, że u nas parkuje jeszcze więcej samochodów – dodaje.
Zaprezentowaliśmy państwu jedynie fragmenty tekstów opublikowanych w Gazecie Woli. Całość znajdą państwo pod podświetlonymi na niebiesko linkami.
Napisz komentarz
Komentarze