Skwerek pomiędzy ul. Żelazną, Prostą i Pańską już niedługo otrzyma nazwę im. Nelsona Mandeli. O upamiętnieniu byłego prezydenta RPA, laureata Pokojowej Nagrody Nobla zadecydowała Rada Warszawy, a wcześniej pomysł poparła Rada Dzielnicy Wola. Nie obyło się jednak bez zaciekłej dyskusji.
Bojownik podziemia, więzień, prezydent i laureat Pokojowej Nagrody Nobla. Z inicjatywy grupy warszawskich radnych skwer między ulicami Prostą, Żelazną i Pańską na Woli będzie upamiętniał działacza na rzecz praw człowieka - Nelsona Mandelę. Zdecydowali o tym warszawscy radni, którzy w tej sprawie otrzymali poparcie ze strony Rady Dzielnicy Wola.
- Imieniem działacza nazwany zostanie skwer w pobliżu ronda ONZ i Skweru Martina Luthera Kinga. Cieszymy się z tego, że Radni Dzielnicy jak i Warszawy pozytywnie ocenili ten wniosek – mówi Krzysztof Strzałkowski, Burmistrz Woli.
Pomysł ten pozytywnie ocenił Zespół Nazewnictwa Miejskiego oraz Komisja ds. Nazewnictwa Miejskiego Rady m.st. Warszawy. 18 października inicjatywę poparli także wolscy radni podczas XLV Sesji Rady Dzielnicy Wola. Radni Platformy Obywatelskiej i Stowarzyszenia Wola Mieszkańców byli za nadaniem imienia Mandeli, a radni PiS-u się wstrzymali. Decydujący głos w sprawie miała jednak Rada Warszawy. W głosowaniu miejskim, które odbyło się 8 grudnia brało udział 54 radnych. Wniosek poparło 45 z nich, a 9 radnych z klubu Prawa i Sprawiedliwości wstrzymało się od głosu.
- Nelson Mandela to były prezydent RPA, jeden z przywódców ruchu przeciw segregacji rasowej i laureat Pokojowej Nagrody Nobla, który do końca życia wskazywał, napominał i ostrzegał tych, którzy łamali prawa człowieka – optował za inicjatywą na sesji Rady Warszawy Mariusz Budziszewski, radny Warszawy (PO).
"Lepiej noblista, niż ksiądz" - dyskusja wokół nazwy skweru
Nie wszystkie głosy były jednak pozytywne. Inicjatywa ta przyniosła zaciekłą dyskusję zarówno wśród wolskich, jak i warszawskich radnych. Przedstawiciele KO przekonywali, że Mandela zasługuje na swój skwer w Warszawie, natomiast radni PiS z nutą ironii podważali zasadność i potrzebę takiego ruchu.
- Nelson Mandela jest jak najlepszym kandydatem na patrona ulic, ale w Pretorii lub w Kapsztadzie. Natomiast jeśli chodzi o Warszawę to już niekoniecznie. Stoimy na stanowisku, że jest tylu Polaków, warszawiaków, mieszkańców Woli, ludzi wybitnych, zdolnych niezwykle, bohaterskich wręcz, że nie trzeba szukać postaci kontrowersyjnych gdzieś na Antypodach - mówiła na sesji rady dzielnicy radna Woli Agata Pruszyńska (PiS), która niejako w kontrze zaproponowała cztery inne postacie, które jej znaniem są godne upamiętnienia na Woli. Opowiadała o doktor Barbarze Wardzie, Ojcach Redemptorystach z Karolkowej, Wiesławie Michnikowskim oraz Teodorze Klincewiczu. W podobnym duchu wypowiadał się na Sesji Rady Warszawy Piotr Mazurek, radny Prawa i Sprawiedliwości:
- Czy na pewno powinniśmy upamiętniać polityka z drugiego końca świata, który nie wiem, czy w ogóle kiedykolwiek był w Warszawie. Przypominam, że nadal nie mamy, chociażby ulicy prezydenta Warszawy i prezydenta Polski Lecha Kaczyńskiego. Oczywiście możemy sobie teraz zajrzeć do historii Burundii, Rwandy, Madagaskaru, tam z pewnością są dużo mniej kontrowersyjni politycy od Nelsona Mandeli — pytał.
Radnej Pruszczyńskiej odpowiedział Mariusz Budziszewski - przedstawiciel grupy wnioskodawców, wykładając życiorys noblisty:
- Nelson Mandela to jest południowoafrykański polityk, Prezydent RPA w latach 94-99. Jeden z przywódców ruchu przeciw apartheidowi. Działacz na rzecz praw człowieka. Laureat Pokojowej Nagrody Nobla, którą zresztą otrzymał w 94 roku. W 99 wycofał się z życia politycznego. Angażował się jednak w sprawy społeczne. Między innymi w kampanię walki z AIDS. Założył fundację, która opiekowała się osobami zakażonymi. Nagrodę Nobla otrzymał za charakter przemian w RPA, które doprowadziły do demokratyzacji i zniesienia segregacji rasowej. Oczywiście więzień polityczny w tamtym czasie wieloletni - tłumaczył. Radny Budziszewski dodał też, że stoi w przekonaniu, iż w tej sprawie ważne jest sąsiedztwo skweru i jego lokalizacja. Mieści się on bowiem obok skweru Marcina Lutera Kinga oraz ronda Organizacji Narodów Zjednoczonych, która jest powołana właśnie po to, żeby m.in. popierać przestrzeganie praw człowieka, o co walczył Mandela.
- Zdecydowanie lepiej noblista, niż ksiądz - wtrąciła w dyskusji radna Woli Urszula Kęcik - Staniszewska, dziękując jednocześnie za fantastycznego jej zdaniem patrona.
- Ja pamiętam doskonale, że Nelson Mandela był zarówno prezydentem, jak i laureatem Pokojowej Nagrody Nobla. Ale przypomnę, że laureatem Pokojowej Nagrody Nobla był również Jasir Arafat, który działał w OWP, więc ta nagroda pokojowa niekoniecznie jest wyznacznikiem zdecydowanie najlepszym. Poza tym przypomnę, że kiedy był prezydentem Nelson Mandela, to wtedy jego bojówkarze z Afrykańskiego Kongresu Narodowego, tego ramienia zbrojnego, czyli Włóczni Narodu likwidowali farmy białych afrykanerów, którzy od XVII wieku w tejże części Afryki mieszkali - mówimy o Holendrach, białych Europejczykach. Masowo gwałcili białe kobiety. I to wszystko było elementem wojny rasowej. Chodziło o to, że tym razem czarni wystosowali właściwie wojnę przeciwko białym. I to nie zmienia faktu, jak powiedziałam, że jest doskonałym kandydatem do tego, żeby stać się patronem w Johannesburgu, natomiast w Warszawie niekoniecznie - dodała od siebie radna Agata Pruszczyńska, kończąc tym samym dyskusję.
fot. Hubert Malczewski/ Gazeta Woli
Napisz komentarz
Komentarze